Po co blog?
Nie czytuję regularnie innych blogów, ale gdy tylko nie wiem co i jak ugotować, albo potrzebuję szybkiej ściągi albo sprawdzony przepis, wchodzę w Google i zawsze jestem zadowolona.
Blogowiczki, kucharki-amatorki są kopalnią pomysłów i świetnych przepisów.
Pomyślałam, że może i mi uda się podzielić z ludźmi czymś dobrym, sprawdzonym i pysznym.
Stąd pomysł.
Nie mam ambicji, żeby mieć rzesze czytelników, ale jeśli znajdzie się chociaż jedna osoba, która zaryzykuje i wypróbuje którąś z moich rad albo przepis, to będzie coś super!!
Gotować uczyłam się od babci. Podobno jeszcze gdy poruszałam się w chodziku, miałam swoją ulubioną czerwoną blaszaną miseczkę, z którą, gdy babcia gotowała zupę, podchodziłam do kuchenki i z łakomym acz nieśmiałym uśmiechem, wyciągałam pulchną rączkę. Hehe, to musiał być pyszny widok ;)
Babcia uczyła nas gotować: mnie i siostrę.
Moim pierwszym daniem był rosół na kurze, taki prawdziwy, wiejski, bez dodatku „vegety”…
Kura była zabijana na moich oczach; na moich oczach „sprawiana” jak to się mówiło ( babcia pewnie myślała, że ta umiejętność bardzo mi się w życiu przyda ), skubana i patroszona, lądowała w całości ( z łapami ) w garze… ach, czasy….
Później była przygoda z gotowaniem wszystkiego, do czego były dostępne składniki, bo w latach 80-tych nie było w sklepach nawet tostów. Najczęściej były to przepisy czytelników z kolorowych magazynów mojej mamy.
Mama się wściekała, bo często to gotowanie nie wychodziło, np. do naleśników dodałam mąki ziemniaczanej, bo nie wiedziałam wtedy, że mąka pszenna to coś innego niż ziemniaczana… wujek, który konsumował te ciągnące się jak żelki naleśniki, nie narzekał w każdym razie ;) był ubaw.
Gotowanie kojarzy mi się więc bardzo pozytywnie. Kojarzy mi się z przyjemnościami, z pieczołowicie wybieranymi składnikami w ulubionym sklepie, ze spędzaniem czasu z najbliższymi przy stole i podczas przygotowywania posiłku, z celebrą i atmosferą luzu.
Kojarzy mi się z ludźmi, którzy byli mocno obecni w moim życiu, a których już nie ma…
Kojarzy mi się z uśmiechem zadowolenia i tej radości, gdy najbliższej osobie moje danie smakuje. Nie ma dla mnie większej radości…
Mam nadzieję, że podobną radość da mi pisanie o … gotowaniu :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz